
Dzikość na talerzu
Od wielu dni cieszymy się już piękną, słoneczną pogodą. Niektórzy nawet twierdzą, że to już lato w pełni! A jeszcze parę tygodni temu z tęsknotą wypatrywaliśmy nadejścia prawdziwej wiosny i wszelkie jej przejawy stanowiły optymistyczny obrazek.
Naprzeciw oczekiwaniom tych najbardziej niecierpliwych wyszło Laboratorium Sztuki i Dziedzictwa Inspekt i zaprosiło na warsztaty „Dzikie rośliny jadalne na przednówku” prowadzone przez Natalię Olejnik – przyszłą doktor biologii specjalizującą się w paprotnikach.
Zbiórkę zarządzono w dawnej stacji kolejowej w Lednogórze, którą pamiętam jeszcze z dzieciństwa, gdy z siostrą i rodzicami niejednokrotnie wybieraliśmy się z Poznania do Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy.
Spotkanie rozpoczęliśmy długim spacerem. Najpierw przydrożnymi rowami i łąkami, gdzie nie oparła nam się żadna bylina, żaden krzaczek czy drzewo.
Na ogromną leszczynę musiała wejść jedna osoba i nagiąć najwyższe gałęzie, by można było zerwać kwiatostany. Zapewniam, że leszczyna nie doznała uszczerbku, a po naszym „najeździe” głęboko odetchnęła i nadal walczy z najwyższymi drzewami o lepszy dostęp do słońca.
Przechodząc przez wieś Imielenko zatrzymaliśmy się przez chwilę na starym cmentarzu ewangelickim (dawn. Johannesgarten) założonym w pierwszej połowie XIX wieku i zlikwidowanym w 1957 roku. Cmentarz mocno zarośnięty wciskającymi się w każdą szczelinę bzem i wysoką trawą, choć mieszkańcy Imielenka starają się we własnym zakresie teren oczyścić i przywrócić mu należny szacunek.
Czy rodzina malutkiej Marthy też zbierała smaczne i zdrowe rośliny by ugotować pożywną brejkę?
Podczas spaceru niektórzy chwytali za noże w szale zdobywania tego, co po zimie ocalało, ale ostatecznie wszyscy wrócili szczęśliwie w całości i można było zabrać się wreszcie za gotowanie.
Na pierwszy rzut poszła brejka, czyli zupa ze wszystkiego, co można było zdobyć. Do bazy z cebuli i włoszczyzny dodaliśmy gwiazdnicę pospolitą, przetacznik lśniący, babkę lancetowatą i duuużo pokrzywy.
Była tak pyszna, że podobną ugotowałam dla gości w drugi dzień Wielkanocy. Tym razem na bazie z pasternaku z dodatkiem młodziutkiej pokrzywy i gwiazdnicy, które zebrałam, a jakże, w moim przydomowym ogródku😊
Na warsztatach raczyliśmy się również jajecznicą z gwiazdnicą i sałatką z cebuli szalotki, pokrzywy, przetacznika, krwawnika i gwiazdnicy.
Na deser zaserwowaliśmy sobie naleśniki z kwiatostanami leszczyny (są bardziej miękkie od kwiatostanów olchy czarnej) polanymi sosem miodowym z dodatkiem dzikiej róży i posypanymi pąkami lipy.
Kolejnym daniem były staropolskie podpłomyki ze zmielonymi w moździerzu owocami lipy. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się te przypominające nam wyprawę do lasu.
Na koniec poszły frytki z kwiatostanów olchy czarnej i kłącza pięciornika.
Tak uodporniona wszelkimi dostępnymi o tej porze skarbami mogłam w pełni sił wyznaczyć sobie nowe zadania.
W pokazie udział wzięły foremki:
– grzyby
– muchomor
Tatiana 24/01/2021 at 04:07
Kasiu, mogłabyś podać dokładny przepis na tę brejkę, którą robiliście na warsztatach i na tę Twoją wielkanocną? Pozdrawiam, Tatiana.
naturnik 26/01/2021 at 10:34
Nie ma dokładnego przepisu. Robimy z tego, co akurat mamy. Na warsztatach była to marchewka, pietruszka i seler, które podsmażyliśmy na odrobinie tłuszczu, następnie dodaliśmy cebulę/por. Wszystko zalaliśmy wodą i gotowaliśmy do miękkości, pod koniec dodając to, co nazbieraliśmy (pokrzywa, gwiazdnica, przetacznik, babka). Można dodać też kostkę rosołową warzywną lub drobiową/wołową. Co kto lubi.
Do brejki gotowanej w domu dałam dużo pasternaku, trochę marchewki i pora. Pod koniec dorzuciłam całą młodą pokrzywę, którą znalazłam w ogródku i dużo gwiazdnicy, której też u mnie nie braknie. Dodałam też kostkę warzywną (chyba nawet dwie, bo zupy było dużo).
Warzywa kroję w drobną kostkę, zieleninę siekam na tyle tylko, by łatwo ją było nabrać łyżką.